Tomasz Solecki: Od życia bierzesz to, na co się odważysz
Zapraszamy rozmowę z nowym prezesem Stali Stalowa Wola, Tomaszem Soleckim. Poruszamy w niej wiele wątków, które dotyczą naszego klubu.
Co skłoniło Pana do startu w konkursie na prezesa Stali Stalowa Wola ?
– Na moją decyzję do startu w konkursie złożyło się kilka czynników – i prywatnych, i zawodowych. Te prywatne to jest to, co nas wszystkich łączy czyli pasja do piłki oraz zainteresowanie tą dyscypliną od dziecka. Niestety życie i zdrowie nie pozwoliło mi być aktywnym zawodnikiem oraz realizować się w tej formie. Czynnikiem zawodowym był aspekt mojego doświadczenia jakie zdobyłem z zarządzaniu firmami, ale głównie to, za co byłem w tych firmach odpowiedzialny czyli za rozwój, pozyskiwanie funduszy, budowanie wizerunku, komunikacji oraz współpracę z podmiotami zewnętrznymi. To paroletnie doświadczenie w dużych przedsiębiorstwach pozwoliło mi na to, aby mieć świadomość oczekiwanych i wymaganych umiejętności do tego, aby zarządzać klubem, który jest wydolny finansowo, organizacyjnie, wizerunkowo ale przede wszystkim działania składają się na to, aby rozwijać wynik sportowy.
Osoba pochodząca z Rzeszowa, zajmująca się piłką w macierzystym mieście trafia do Stalowej Woli. Skąd taka decyzja, że to właśnie nasza Stal będzie Pana miejscem pracy?
– Nie ukrywam, że klub Stal Stalowa Wola od dłuższego czasu był mi bliski, gdyż jest też bardzo dobra relacja zarówno na poziomie kibicowskim, jak i na poziomie organizacyjnym z moim macierzystym klubem, którym jest Stal Rzeszów. To też wpłynęło pozytywnie na moją decyzję o wystartowaniu w konkursie.
Czyli losy „Stalówki” były przez Pana śledzone na bieżąco?
– Tak. Interesując się piłką nożną śledzę rozgrywki drugiej ligi i zawsze dla mnie Stal Stalowa Wola i w ogóle dla całego środowiska rzeszowskiego jest postrzegana jako miasto, które szczyciło się bardzo dobrym poziomem piłkarskim. Stalowa Wola była przykładem, gdzie od zawsze stawiano na wychowanków, gdzie Stal od paru lat była na wyższym poziomie niż drużyny z Rzeszowa. Nie ukrywam też, że moim marzeniem, celem i ambicją zawodową jest, żeby przyłożyć się do tego, aby poziom sportowy wszedł na jeszcze wyższy. Mówiąc krótko chciałbym, abyśmy awansowali do I ligi. Uważam osobiście, że zarówno miasto, lokalna społeczność, ale też piękny obiekt, który niedawno został oddany do użytku zasługują na to, aby Stal Stalowa Wola grała na zapleczu ekstraklasy. Tam jest nasze miejsce i od początku powtarzam, że to jest nadrzędny cel pracy tutaj jako prezesa.
Wracając do konkursu: po długich rozmowach zostało Panu zakomunikowane, że został Pan prezesem. Jakie były wrażenia po otrzymaniu tej informacji?
– Nie ukrywam, że cały proces rekrutacyjny tego konkursu był na bardzo wymagającym poziomie. Głównym wymogiem było przygotowanie koncepcji pracy na tym stanowisku i rozwoju klubu na najbliższe trzy lata. To była podstawa kwalifikacji do kolejnych etapów czyli do rozmów bezpośrednich z Radą Nadzorczą. Rozmowy były bardzo twórcze dla obu stron. Musiałem przekonać do swoich wizji i koncepcji pracy obecne władze. Przeszedłem więc bardzo wielkie sito pytań i finalnie po kilku spotkaniach doszliśmy do porozumienia w każdej płaszczyźnie. Podaliśmy sobie ręce w kwestii jedności, spójności i koncepcji budowania tego klubu na najbliższe lata. Z samego faktu wygrania tego konkursu jestem bardzo dumny.
Nie było obawy w związku z ówczesną sytuacją Stali w tabeli II ligi?
– Zawsze każdy człowiek, kiedy podejmuje jakąś decyzję, stara się rozważyć wszelkie za i przeciw. Oczywiście, że jest duże ryzyko, gdyż staje się też osobą publiczną w środowisku piłkarskim. Na moje ręce i działania patrzą osoby, które odpowiadają za klub oraz kibice – zarówno ze Stalowej Woli, jak i też z konkurencyjnych klubów. Zawsze powtarzam, że od życia bierzesz to, na co się odważysz. Jest to taka moja dewiza życiowa. Z punktu widzenia pozycji drużyny w ligowej tabeli, gdzie nadal ryzyko spadku istnieje, to trzeba być realistą i patrzeć matematycznie na tabelę, która jasno mówi, że jeszcze wiele może się wydarzyć. Znam natomiast wartość piłkarzy, znam wartość sztabu trenerskiego i osobiście twierdze, że widmo spadku jest niewielkie i piłkarze spokojnie sobie z tym poradzą.
A jak rodzina zareagowała na zmianę pracy ?
– Mam wspaniałą narzeczoną Olę, która zawsze jest dla mnie ogromnym wsparciem, która doskonale zna mnie jako osobę i doskonale wie, że jestem szczęśliwym człowiekiem, lepszym narzeczonym, lepszym ojcem jeżeli robię to, co kocham. Mam ogromne wsparcie, za które bardzo dziękuję i wiem, że zawsze mogę liczyć na brata Maurycego, rodziców i na najbliższych.
Jakie ma Pan wrażenia po bliższym poznaniu ludzi tu pracujących, po zapoznaniu się z obiektami PCPN-u ?
– To dopiero dwa tygodnie, ale oczywiście pierwsze zdanie już mam wyrobione. Przy okazji tej rozmowy chciałem powiedzieć i podkreślić, że jestem pod bardzo dużym wrażeniem pracy jaką wykonują ludzie, którzy dla tego klubu poświęcają zarówno swój czas zawodowy, jak i prywatny. Dla wszystkich tych osób ten klub jest swojego rodzaju miłością i pasją. Chcę bardzo mocno podkreślać wkład wszystkich tych osób i zapewne przyjdzie czas na osobne podziękowania. Widzę jednak rzeczy, które będę chciał poprawiać i ulepszać. Chcę to robić z tymi ludźmi, chcę rozszerzać ich kompetencje, ich umiejętności. Chcę to pokazać jako osoba z zewnątrz – nie obarczona wieloletnimi schematami, wydarzeniami, przeszłością. Nie mam klapek na oczach, jestem otwarty dla wszystkich, z każdym chcę rozmawiać i czerpać ich pomysły, ich wizje, koncepcje i dopasować je do swojego planu, abyśmy wspólnie ten klub rozwijali.
Jaki jest więc Pana pomysł na funkcjonowania klubu – na teraz i na przyszłość?
– Bez wątpienia musimy sobie zdawać sprawę, że wizja czy koncepcja to jest bardzo dużą wartością jednak przy prowadzeniu jakiejkolwiek organizacji większość danego planu związana jest z funduszami. To, co możemy organizacyjnie poprawić w ramach naszej struktury, nadać odpowiednich procedur czy też biegu wydarzeń, to możemy zrobić bezkosztowo. Będziemy to sobie usprawniać i ulepszać tak, aby jako klub stać się lepsi i bardziej profesjonalni. Wszystkie pozostałe rzeczy będą wymagały dodatkowego finansowania, które czuję się w obowiązku pozyskać do klubu. Będę ciężko pracował na to, by wszystkich partnerów wspierających nasz klub w aspekcie finansowym przekonać, aby włączać się również w działalność klubu, w pewnych elementach przyjmować na siebie zadania, dawać wsparcie osobowe czy też organizacyjne. Im więcej osób zaangażujemy w sprawy klubu, to będziemy mieli poczucie, że szybciej się rozwijamy, ale też budujemy tę odpowiedzialność w szerszym zakresie.
Od wielu lat mówi się o wielkim strategicznym sponsorze. Czy jest jakaś szansa, aby wreszcie ktoś taki trafił do Stali?
– Nie ukrywam, że jeden główny strategiczny sponsor w większości zaspokoiłby potrzeby klubu i byłoby to duże ułatwienie. Takie wsparcie mamy w postaci władz miasta, które w największym stopniu wspierają nasz klub za co bardzo serdecznie dziękuję. Będę dążył do tego, abyśmy nie byli klubem opartym tylko na jednej silnej nodze, ale na przynajmniej dwóch czy trzech. Ogromny szacunek dla naszych sponsorów, którzy bardzo dużo nam pomagają, ale chciałbym też pozyskać kolejnych mocnych partnerów, którzy zapewnią nam komfort pracy w aspekcie tego, co sobie zakładamy: abyśmy nie do końca musieli patrzeć na każdą złotówkę i zastanawiać się czy warto, tylko rozmyślać w jaki sposób tą złotówką obrócić. Rozmawiam już z naszymi obecnymi partnerami, poznajemy się. Wiem, że przed pandemią były rozmowy z potencjalnymi nowymi sponsorami, których już teraz serdecznie – jeżeli to czytają – zapraszam do współpracy i do tego, abyśmy się w jak najszybszym czasie spotkali. Jeszcze raz chcę to podkreślić, że będę budował klub w oparciu o zasady partnerskie.
Stal Stalowa Wola to nie tylko pierwsza drużyna. Wspomniał Pan na pierwszej konferencji prasowej, że młodzież to niejako podstawa w funkcjonowaniu klubu sportowego.
– Zgadza się. Mamy plan, który powoli zostaje wdrażany przez dyrektora sportowego Wojciecha Fabianowskiego. Jesteśmy w trakcie odświeżania kadry trenerów grup młodzieżowych, które są pod naszymi skrzydłami. Mamy pewną koncepcję jak tę młodzież rozwijać. Chcielibyśmy, aby dumnie reprezentowali Stal. Chcemy prowadzić selekcje już na poziomie szkoły podstawowej i wyławiać najlepszych do Akademii i dalej do naszych grup młodzieżowych. Będzie jeden schemat szkolenia dla wszystkich grup, aby już uczyli się stylu gry pierwszej drużyny. Będziemy również rotować w kwestii trenerów dotyczących wymiany ich w obrębie naszych grup młodzieżowych – tak, aby na tych chłopców patrzyli różni trenerzy i wymieniali ze sobą spostrzeżenia. Każdy też da każdej grupie coś innego od siebie, pokaże swój inny styl pracy. Chciałbym, aby to wszystko się łączyło. Celem moim będzie też pozyskiwać fundusze, aby nasi chłopcy jak najczęściej jeździli po wszelakich turniejach, aby się rozwijali.
Czy to jest już odpowiedni czas, aby myśleć o szybko zbliżającym się nowym sezonie?
– Oczywiście. Już teraz musimy być przygotowani i już rozmawiamy nt. kadry na przyszły sezon. Nie ukrywam, że pewne korekty będą. Rozmowy trwają, ale odpowiadając wprost na pytanie – tak , przygotowujemy się już na kolejny sezon.
Głównym celem jest utrzymanie, ale przy tak „spłaszczonej” tabeli może też trzeba spojrzeć co „nad nami” i spróbować przedłużyć sobie ten sezon o baraże?
– Zawsze trzeba patrzeć do góry i chciałbym, aby piłkarze mieli to zakodowane w głowach, że zawsze gramy o coś więcej niż tylko o utrzymanie. Ostatnie wyniki mogą dać poczucie pewności siebie. Proszę nie mylić pewności siebie z pychą, bo to jest rzecz, która może w bardzo łatwy sposób zgubić. 100 proc. utrzymania koncentracji i traktowanie każdego meczu jak gry o mistrzostwo. Widziałem to w trzech ostatnich spotkaniach u moich zawodników. Te mecze pokazały, że zawodnicy wychodzili, aby wygrać. Bardzo podobało mi się to też, że byli na każde spotkanie znakomicie przygotowani i sztab trenerski miał oddzielny plan. Kolejnym naszym celem jest Widzew Łódź. Wiem, że będziemy do tego spotkania doskonale przygotowani, aby z Łodzi wyjeżdżać z poczuciem bardzo dobrze wykonanego obowiązku. Przy okazji pozdrawiam mojego kolegę Sebastiana, który zawsze powtarza mi, że w polskiej piłce o końcowym wyniku meczu czy też sezonu decyduje mniejsza ilość indywidualnie popełnionych błędów i to jest jeden z głównych czynników różnicujący zwycięzców od przegranych. I mimo świetnego przygotowania, świetnej taktyki, ogromnego serducha czasami wynik może być niekorzystny, ponieważ to jest tylko sport. Jednak wtedy chciałbym, abyśmy schodząc z boska robili to z podniesiona głową, mając świadomość że zrobiliśmy wszystko i każdy oddał 100 proc. zaangażowania, walki oraz wypełnił wszystkie zadania trenera. Nie chciałbym widzieć, że drużyna przegrywa mecz „w głowach” czy nie wykonuje poleceń trenera. Na tym poziomie sportowym nie powinno się to zdarzać.
Od kiedy objął Pan stery w klubie drużyna zaczęła wygrywać. To dobry prognostyk na przyszłość
– Mogę się tylko z tego cieszyć. Trudny byłby mój start w odwrotnej sytuacji. Jednak te zwycięstwa, które są, to nie moja zasługa. To zasługa drużyny i trenerów, bo to ich ciężka praca owocuje. Odbyliśmy już z zespołem kilka rozmów. Przestawiłem swoją koncepcję i bardzo dziękuję za zrozumienie. Wszyscy znają sytuacje w klubie i też chciałbym, aby piłkarze mieli „wolną” głowę od tematów pozasportowych. Będziemy spotykać się często, ponieważ są najważniejsze osoby, które mają dać radość całej naszej społeczności. Przede mną bardzo dużo pracy. W każdym elemencie będę chciał, aby nasz klub zrobił krok do przodu, rozwinął się. Poziom jest dobry, ale chcemy iść do przodu i nigdy nie patrzymy się na to. co mamy tylko patrzymy na to, co możemy zrobić lepiej.
Przed nami ostatnie trzy spotkania. Sezon zakończymy dwoma meczami przy Hutniczej. To spotkania, którą mogą zadecydować o wielu kwestiach.
– Wiadomo, że Widzew choćby nie wiem jaką formę prezentował, zawsze będzie faworytem meczu, jest przecież pretendentem do awansu. Zapewne w Łodzi nikt sobie nie wyobraża, aby Widzew mógł nie awansować, ale „Stalówce” zawsze dobrze grało się z Widzewem. Jeszcze w Łodzi nie wygraliśmy, ale… Zawsze musi być ten pierwszy raz i chyba właśnie to jest ten moment, który trzeba wykorzystać. Drużynie bardzo dobrze idzie, uwierzyła w siebie, w swoje umiejętności. W tych ostatnich meczach o końcowym wyniku zadecyduje również tzw. „mental”. Jestem przekonany, że wszyscy będą maksymalnie skoncentrowani i każdy z nich zdaje sobie sprawę, że są to spotkania „o życie”. Jedyny mój apel do moich piłkarzy jest taki, aby wyszli na boisko bez żadnych kompleksów, by wyszli wygrać. Życzę zawodnikom i sztabowi trenerskiemu, aby to spotkanie ułożyło się po naszej myśli. Zachęcam też naszych kibiców, aby bardzo mocno dopingowali nas przy Hutniczej w meczach z GKS-em Katowice i Pogonią Siedlce. Serce się radowało, gdy słychać było z dwóch trybun ogromne wsparcie. Zapraszam wszystkich na stadion. Przychodźmy w barwach, przychodźmy pokazać, że piłkarze mają za sobą nas wszystkich i że jesteśmy tym dwunastym zawodnikiem. Zdzierajmy gardła, bo piłkarze swoją ciężką pracą zasługują, abyśmy dali im wsparcie.