Tomasz Wietecha o meczu.
Stal Stalowa Wola wywiozła z trudnego terenu w Pruszkowie jedno „oczko”. Zielono-czarni musieli odrabiać jednobramkową stratę, a do tego mecz kończyli w osłabieniu.
Spotkanie w Pruszkowie nie było porywającym widowiskiem. Wynik remisowy nie powinien krzywdzić żadnej ze stron.
– Wydaje mi się, że remis jest sprawiedliwym wynikiem. Może z trybun wyglądało tak, że gra lepiej wychodziła Zniczowi, ale po zmianie stron pokazaliśmy, że grać w piłkę potrafimy, wyciągnęliśmy wynik, tylko szkoda, że jakoś mamy tak w głowie poukładane, że budzimy się dopiero jak jest źle – powiedział bramkarz Stalówki Tomasz Wietecha.
Stalowcom drużyna z Mazowsza mówiąc kolokwialnie „nie leży”. Zielono-czarni często przegrywali, szczególnie właśnie w Pruszkowie. Tym razem udało się wywalczyć punkt.
– Powiem szczerze, że w Pruszkowie jeszcze nie przegrałem grając czy to w Stalówce, czy w Stali Rzeszów. Na własnym boisku zdarzały się przegrane ze Zniczem, ale na wyjazdach nie. Podtrzymałem tę passę. Nie wygraliśmy, ale szanujmy to, co mamy. Przegrywaliśmy i musieliśmy odrabiać straty – dodał.
Na pomeczowej konferencji opiekun Znicza Dariusz Banasik miał pretensje do arbitrów za sytuację z końcówki, kiedy to sędzia odgwizdał przewinienie na bramkarzu Stali.
– Co tu się zastanawiać, skoro bramka i tak nie padła. Marcin Kowalski wybił piłkę z linii. W pierwszej połowie też była taka sytuacja sporna. Wszystkie przepisy robione są tak, że bramkarz nie może wyjść z kolanem, nie może interweniować za polem karnym, bo od razu jest kara i czerwona kartka. W tej sytuacji łapię piłkę, a gracz Znicza łapie mnie za ręce. Nawet jakby faulu nie było, ale z mojej perspektywy był, to i tak nie pada gol – kontynuował wychowanek Stalówki.
Zawodnicy z Podkarpacia popełniali, podobnie jak gracze Znicza, sporo błędów, szczególnie w defensywie. Najlepszego dnia nie miał stoper Stali Michał Kachniarz, który przedwcześnie musiał opuścić boisko po brutalnym faulu.
– Tak bywa. Nie można mówić, że tylko Michał grał słabo. Każdy robił błędy. Jak popełni się jakiś kiks w środku pola, to tego nie widać, jak jakaś gafa przytrafia się obrońcy czy bramkarzowi. Mimo gry w osłabieniu dowieźliśmy remis do końca. Radości wielkiej nie ma, ale smucić się też nie możemy. Punkt trzeba szanować – stwierdził golkiper Stali.
Zielono-czarnych czeka teraz kolejny ciężki wyjazd. Stalówka zagra bowiem w Wałbrzychu z Górnikiem, który na wiosnę prezentuje się całkiem nieźle. Zawodnicy ze Stalowej Woli wiedzą, że czeka ich ciężki pojedynek z zespołem, który musi się bronić przed spadkiem.
– Patrząc na tabele, to z Nadwiślanem też powinniśmy wygrać u siebie. Nie można patrzeć, że ktoś jest dużo niżej od nas. Trzeba poszanować każdego. Przykładem są chociażby Błękitni Stargard Szczeciński w Pucharze Polski. To dobra drużyna, która jest tylko w środku ligowej tabeli. Myśmy tam wygrali. Ta liga jest naprawdę ciekawa – zakończył Tomasz Wietecha.
sportowefakty.pl