Szymon Szydełko: Nie mamy czasu na rozczulanie się nad sobą
Dlaczego tak często dochodzi do zmian w formacji obronnej naszego zespołu? Jak na boisku porusza się Kacper Śpiewak? Jakie bramki chce strzelać Michał Fidziukiewicz? Czy zawodnikom „Stalówki” starczy sił? Na te pytania odpowiada szkoleniowiec zielono-czarnych, Szymon Szydełko. Zapraszamy na wywiad z trenerem Stali.
Odetchnęliśmy po zwycięstwie ze Stalą Rzeszów?
Szymon Szydełko: – Na pewno chcieliśmy odrobić tę stratę punktową, którą mieliśmy po spotkaniu ze Skrą Częstochowa. Ten mecz kolejny raz pokazał, że w tej lidze jeden prosty błąd kosztuje drużynę utratę punktów. My teraz tego chcieliśmy się ustrzec i nam się to udało. Wiadomo, że graliśmy z przeciwnikiem, który ma w sobie dużo jakości i dąży do stwarzania bardzo dużej ilości akcji ofensywnych, ale mój zespół na boisko wyszedł z konsekwencją. Wiedział, co chce osiągnąć i w jakim celu jest na boisku. Bardzo mnie to cieszy, że wszystko było realizowane i przede wszystkim była wiara w każdy element, który jest wykonywany przez drużynę.
Co mecz praktycznie gramy w innym zestawieniu w defensywie. Szukamy optymalnego ustawienia?
– Szukaliśmy tego, żeby nie tracić goli. Trener robi zmiany w defensywie wtedy, jeżeli zespół traci gole. My traciliśmy bramki może nie po błędach w ustawieniu, ale po indywidualnych pomyłkach. Robiliśmy wszystko, żeby drużyna wreszcie zagrała na zero z tyłu. Całe szczęście nam się to udało. W meczu ze Stalą Rzeszów w niektórych momentach mieliśmy odrobinę szczęścia, bo Stal miała słupek, goniła wynik. To my jednak prowadziliśmy 1:0 i mogliśmy jeszcze podwyższyć na 2:0. Później zdobyliśmy tego gola, ale mogliśmy szybciej zamknąć ten mecz. Cieszy to, że nie straciliśmy bramki, sami je zdobyliśmy i zespół grał konsekwentną piłką. Może nie super piękną, jak w niektórych meczach, które rozegraliśmy, ale zagraliśmy konsekwentnie. Zdobyliśmy trzy punkty, a w naszej sytuacji to jest najważniejsze.
Ten mecz mógł się inaczej potoczyć. Sytuacja „sam na sam” Stali Rzeszów, potem ten słupek…
– Popełniliśmy błąd, później sobie go wyjaśniliśmy. To był nasz błąd w ustawieniu.Kosztowało nas to bardzo dobrą sytuację dla Stali. Brawa dla naszego bramkarza. Bardzo mocno się do tego przyczynił, że nie straciliśmy gola. Liczymy na niego, żeby swoje doświadczenie i umiejętności przekładał na mecze ligowe oraz żebyśmy grali na zero z tyłu.
Dobrze na boisku zaprezentował się Przemysław Stelmach.
– Wiedzieliśmy, jaki mamy plan na to spotkanie. Chcieliśmy trochę oddać im pole, bo tak się gra ze Stalą Rzeszów. Byli nam do tego potrzebni ludzie, którzy będą grali dobrze w defensywie i środek pola nam zamkną. Tak się stało, że nasze przewidywania stały się faktem, dlatego od początku na boisku pojawili się Szymon Jopek i Przemek Stelmach. Cieszę się, że zagrali dobre zawody i na miarę oczekiwań wszystkich podnieśli Stali Rzeszów bardzo wysoko poprzeczkę. Teraz można ich chwalić i wyróżniać.
Odblokował się także Michał Fidziukiewicz.
– Michał miał już parę sytuacji. Nie można powiedzieć, że go piłka nie szuka. On czasem za bardzo lubi pokombinować, chce zdobywać piękne gole. Przed meczem mówiliśmy mu: stój w świetle bramki, spadnie ci piłka i po prostu wtedy uderz celnie, a zdobędziesz bramkę – każdy z nas będzie się z tego cieszył – tak samo, jakby to był gol strzelony w okienko czy taki, po którym piłka zrobi trzy kozły i wleci. Może ta bramka nie była jakaś piękna, okazała, ale była sprytna. Bramkarz nie miał większych szans. Zdobyliśmy gola na 1:0, co w tej lidze bardzo często ustawia już przebieg spotkania.
Pogorszyły się nieco statystyki Kacpra Śpiewaka. Dalej będzie wystawiany z przodu?
– Kacper nie gra dlatego, że zdobywa bramki. Przede wszystkim bardzo mądrze się porusza. Jest to zawodnik, który – jeżeli się analizuje jego grę – to jest zdziwienie, że we wcześniejszych sezonach grał w środku obrony. On naprawdę rusza się bardzo mądrze na boisku, umie zaabsorbować obrońcę, powalczyć z nim w bliskim kontakcie czy odkleić się od niego w odpowiednim momencie. Kacper gra przede wszystkim za swoje nawyki, które ma i które bardzo mocno nam pasują do naszego zespołu. Na boisku jest za tę mądrość w poruszaniu się, a nie za skuteczność. Te bramki pomogły mu w tym, że mógł zaistnieć na tej pozycji.
17 czerwca – pierwsze zwycięstwo na Podkarpackim Centrum Piłki Nożnej. Jak jednak ogląda się mecz z trybun?
– Przede wszystkim lepiej się oglądało, bo więcej widziałem. To jest problemem trenera, że stojąc przy linii nie widać tak dużo. Czasem kibice z trybun więcej są w stanie zobaczyć niż trener, który „ma telewizor” zaraz przed nosem i nie widzi szerszej perspektywy. Mi dzięki temu udało się wyłapać parę fajnych wskazówek, które później w szatni przekazaliśmy drużynie. To, co widziałem, mówiłem Konradowi. Tak samo zawodnikom na boisku. Może nie mogę reagować tak impulsywnie przy linii i napędzać zespół, ale z drugiej strony mogę bardziej analitycznie na to wszystko popatrzeć. To nie jest też przypadek, że wielu trenerów w wyższych ligach mających szerszy sztab wysyła zawsze trenerów analityków na trybuny, którzy dostarczają informacji. Naprawdę dużo lepiej i więcej widać z wysokości.
W sobotę kolejne ciężkie spotkanie. Te trzy spotkania nie odbiją się kondycyjnie na zawodnikach?
– Nabiegali się, ale każdy gra tyle samo spotkań. My nie mamy czasu na rozczulanie się nad sobą. Cierpimy, każdy cierpi, ale mamy jasno postawiony cel: gra o utrzymanie. Pomimo łez, pomimo bólu musimy robić wszystko, żeby zwyciężać, a nie rozczulać się nad tym czy bolą nas nogi głowa, bądź inne elementy ciała.