Rozmowa z Tomaszem Wietechą.
Fajna sprawa, pojechać na wyjazd i usłyszeć z trybun z jednej i drugiej strony sto lat – mówi Tomasz Wietecha, bramkarz Stali, któremu kibice ze Stalowej Woli w Katowicach zafundowali miły prezent.
Artur Długosz: Wygraliście 5:1 na terenie drużyny ze ścisłej czołówki. Lepszego początku rundy nie można sobie chyba wymarzyć.
Tomasz Wietecha: Wiadomo, przystępowaliśmy do tego meczu z wiarą, ale też z respektem dla przeciwnika. To jest początek rundy, nigdy nie wiadomo co i jak będzie. Można zapalić, tak jak to się stało w naszym przypadku, a można przegrać tak, jak Rozwój Katowice. Tak jak mówię, to jest początek ligi i cieszę się, że akurat poszło po naszej myśli.
Takie zwycięstwo dodaje pozytywnego „kopa” przed następnymi meczami?
– Na pewno tak, bo kurde, w tych sparingach nie wyglądaliśmy jakoś rewelacyjnie, traciliśmy bramki. Nie było takiego sparingu, w którym dominowalibyśmy przez cały czas, dlatego tym bardziej to takie miłe zaskoczenie. Na to jednak pracowaliśmy całą zimę – aby wyjść na boisko w Katowicach i wygrać. Wchodziło nam wszystko – wynik 5:1. Bardzo się cieszę.
Pojawiają się pieniądze od miasta, jest dobre miejsce w tabeli, jest rewelacyjny początek po wznowieniu rozgrywek, są kibice. Idą lepsze czasy dla Stali?
– Fajnie, że w Katowicach z jednej i drugiej strony byli nasi kibice. Odśpiewali mi sto lat z dwóch stron. Chciałem im za to podziękować. Fajna sprawa, pojechać na wyjazd i usłyszeć z trybun z jednej i drugiej strony sto lat. Szacun za to. Kurdę, ja się tylko cieszę. Obym jeszcze doczekał jakichś wyższych lig.
Awansu?
– Awansu może nie tak szybko, ale grajmy tak, jak z Rozwojem i to samo przyjdzie. Nie mówmy o awansie, tylko o kolejnym meczu. Będziemy wygrywać, to ten awans niespodziewanie sam przyjdzie.
O co chodziło z przewrotem w przód trenera Jaromira Wieprzęcia po bramce strzelonej przez Adriana Bartkiewicza?
– Adrian był wyznaczony do stałego fragmentu w ofensywie i trener powiedział, że jak strzeli bramkę, to zrobi przewrót w przód.
I to chyba nawet dwa zrobił, bo jednego nie widzieliście.
– Tak, jakby Adi strzelił dwie bramki, to byłoby jeszcze ciekawiej. Nie mogę teraz powiedzieć co by się stało, ale mogłoby być jeszcze ciekawiej.
Kadra po zimie utrzymana, Kamil Jakubowski fajnie wprowadził się do drużyny, jest jeszcze Danko Kovacevic. Nie wygląda to źle.
– Dokładnie, wrócą jeszcze chłopcy z obrony. Teraz wygraliśmy, parę błędów popełniliśmy, takich prostych, niewymuszonych. To jest jednak początek rozgrywek. Nic nie było wiadomo, bo był okres przygotowawczy, sparingi, jakieś małe gierki, babranie się w błocie i śniegu. Przychodzi mecz na zielonej murawie i wtedy weryfikuje się wszystko. Super, mamy fajny skład. Ja się cieszę i będę się cieszył.
Atmosfera w drużynie też chyba bardzo dobra. Widać to było na boisku i poza nim.
– To musi być. Bez tego największe gwiazdy nie dadzą rady.
Jedyny gol dla Rozwoju Katowice padł z rzutu karnego. Miał pan pretensje do sędziego o to, że go podyktował.
– Ja za dużych pretensji nie mogę mieć, bo mam już trzy kartki. Piłka była gdzieś na aucie już praktycznie, poza zasięgiem naszego zawodnika i piłkarza Rozwoju. Biegli razem, nagle chłop się przewrócił. Czy rzut karny? Nie wiem. Ciężko się takie rzuty karne dyktuje. Pewnie jakbyśmy przegrali 0:1, byłyby spore pretensje do sędziego.
Z okazji urodzin po takim meczu czego można panu życzyć? Oczywiście poza zdrowiem.
– Zdrowia, zdrowia. Ostatnio było ciężko z tym.
sportowefakty.pl