Rozmowa z Mariuszem Szymańskim-Prezesem P.S.A.
Przedstawiamy rozmowę z Mariuszem Szymańskim, prezesem Piłkarskiej Spółki Akcyjnej Stali Stalowa Wola.
35 punktów, dwa mniej od lidera, czwarte, dające prawo gry w barażu o I ligę, miejsce w tabeli to wynik zespołu Stali Stalowa Wola po 19. kolejkach w II lidze. Hutnicy zaskoczyli i rozbudzili apetyty kibiców przed rundą rewanżową. Przed hurraoptymizmem przestrzega jednak prezes piłkarskiej spółki akcyjnej, Mariusz Szymański, który mówi, że tematu awansu do I ligi nie było i nie ma. Szymański skomentował również o wyborze nowego prezydenta w Stalowej Woli oraz problem sportu w mieście.
Tomasz Błażejowski: 4. miejsce, 35 punktów na koncie po 19. kolejkach to chyba pozytywne zaskoczenie na koniec jesieni w stalowowolskim klubie?
Mariusz Szymański: Jesteśmy zadowoleni z wyniku. Z podkarpackich drużyn jesteśmy najwyżej. Dobrze, że przy dużym zaangażowaniu Wodex-u i prezesa Bronisława Żaka udało się przebudować zespół, bo mając na uwadze poprzednie lata, baliśmy się spadku. Wyszło dobrze, ale w dalszym ciągu będę się upierał, że nie ma mowy o awansie. Zespół ma ugrać najwięcej jak się da.
Nie umniejszając roli zawodników i trenera, przyznać należy, że gdyby nie świetna postawa Łukasza Sekulskiego (17 goli) tych punktów byłoby zdecydowanie mniej.
To prawda. Ale na Łukasza pracował cały zespół. Dobrze wkomponował się w tę drużynę. Nikt z nas nie przypuszczał, że tak „odpali”. Mam świadomość, ile punktów nam zapewniły jego gole, ale również inni prezentowali dobry poziom. Obrońca Michał Czarny ma więcej bramek (6 goli) w lidze niż niejeden napastnik. Solidnie prezentowali się też Adrian Bartkiewicz czy Tomek Płonka. Gratulacje należą się całej drużynie.
Uda się zatrzymać Sekulskiego na wiosnę. Mówi się, że może trafić do Ruchu Chorzów?
Na razie nie ma tematu odejścia Sekulskiego. Bardzo nam miło, że wiele klubów, w tym Ruch Chorzów, obserwowało tego zawodnika jesienią. Nikt jednak nie zwrócił się do nas z oficjalnym pismem w sprawie transferu. Na tę chwilę nie przewidujemy żadnych ruchów transferowych. Co do nowych zawodników, to też wielkiej rewolucji proszę się nie spodziewać. Kadra się sprawdziła i szkoda psuć coś co funkcjonuje dobrze.
Niektórym przydałaby się jednak większa rywalizacja. Mam tutaj na myśli młodzieżowców.
Zgadza się, ale to nie jest taka prosta sprawa znaleźć dobrego młodzieżowca, a jeszcze trudniej go wytrenować. Problemy z tym mają kluby dużo większe i bogatsze. Chyba tylko Legia Warszawa radzi sobie na wysokim poziomie ze szkoleniem i pozyskiwaniem młodzieży. Na Podkarpaciu najaktywniejszy jest chyba klub z Mielca, który przed sezonem potrafi ściągnąć kilku rokujących młodych zawodników z regionu, a mimo to na koniec musi się posiłkować młodzieżowcami np. z ekstraklasy.
W końcu doczekaliście się zmiany na stanowisku prezydenta. Z Andrzejem Szlęzakiem dialogu nie było.
Na pewno jest to zmiana na korzyść, bo gorzej już być nie mogło. Muszę jednak apelować o rozsądek do tych, którzy myślą, że nowy prezydent (Lucjusz Nadbereżny) w dwa lata wybuduje nam stadion. Cudów nie oczekujemy, ale pojawiło się światełko w tunelu. Wierzymy, że przede wszystkim będzie dialog, którego brakowało wcześniej.
Stadion owszem, ale potrzebne jest zaplecze, bo z tym przy Hutniczej nie jest najlepiej.
Czasy, gdzie budowano stadiony za unijne pieniądze już minęły i nie wiem, czy wrócą. Nowy obiekt by się przydał, ale priorytetem jest zaplecze i sztuczne boisko. Mamy jedno boisko trawiaste na jedenaście grup młodzieżowych i pierwszy zespół. Mam nadzieję, że przy pomocy prezydenta uda się w miarę szybko problem pełnowymiarowego boiska ze sztuczną nawierzchnią rozwiązać. Liczę, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika obecny włodarz miasta będzie się wsłuchiwał w głos środowiska sportowego. Tak to powinno przecież wyglądać. Samowolka kończy się na przykładzie nowej trybuny, która wybudowana została za kadencji prezydenta Szlęzaka i jest tylko pomnikiem bezmyślności, bo o jej funkcjonalności trzeba zapomnieć. To nauczka na przyszłość.
Rozmawialiście już o tych problemach z nowym prezydentem?
Spotykaliśmy się z nim jeszcze przed wyborami. W mieście zamykają budżet. więc będzie jeszcze okazja, by się spotkać i porozmawiać. Jesteśmy cierpliwi i o to samo prosimy naszych sympatyków.
Wsparcie samorządu to jedno, drugie to sponsorzy. Oni też przydaliby się w Stali.
Zamykamy rok z przychylniejszym spojrzeniem miasta na sport, a to daje podstawy do rozmów z potencjalnymi sponsorami. Wcześniejszy prezydent nie robił dobrego klimatu wokół sportu w Stalowej Woli. Proszę zauważyć, że problemy ze sponsorami mają również kluby w ekstraklasie. Oprócz czystego rachunku ekonomicznego musi być to zamiłowanie do piłki nożnej, pasja. W Stalowej Woli przez lata była odwrotna tendencja, czyli odpychania sponsorów. Piłka nożna to najpopularniejsza dyscyplina, a promocja przez sport jest najłatwiejsza. W dalszym ciągu będziemy więc zabiegać o tych, którzy chcieliby nas wesprzeć finansowo. M.in. o Hutę Stalowa Wola. Jeden z kluczowych zakładów od lat jest przecież utożsamiany z klubem. Wierzymy, że uda nam się wypracować jakieś porozumienie w tym temacie.
Dobrym przykładem na Podkarpaciu jest Mielec.
Mamy XXI wiek i ludzie potrzebują konkretnej oferty. Jak choćby w Mielcu, gdzie jest mały, ale funkcjonalny stadion „uszyty” na miarę potrzeb i stopniowe wspieranie klubu. U nas tego dotychczas brakowało. Chodzi też o pełną ofertę. Przychodzisz na mecz, masz możliwość coś zjeść, napić się. Do tego gra wieczorem przy reflektorach. To jest szansa na ściągnięcie ludzi.
W Stalowej Woli musi być jakiś pomysł. Nie chodzi tutaj tylko o drużynę piłkarską czy klub ZKS Stal Stalowa Wola. Trzeba wykorzystać MOSiR, basen, korty, halę tenisową. To jaką one mają spełniać rolę w mieście. To musi być program rozwoju na lata. U nas jest na razie wszystko robione doraźnie. Jak czegoś brakuje, to się to robi, a później dwa razy poprawia.
Na koniec wróćmy do spraw boiskowych. Załóżmy, że w czerwcu kończycie ligę na 4. miejscu. Wygrywacie baraż i co wtedy?
Zdajemy sobie sprawę, że możemy stanąć przed taką sytuacją. Wtedy też wiele będzie zależało od miasta i Polskiego Związku Piłki Nożnej. Bo trzeba przyznać, że jesteśmy skazani na PZPN i samorząd. Nie chodzi tutaj o pieniądze, a o infrastrukturę.
Nie ma gdzie grać…
Nie ma, a granie po innych miastach nie ma najmniejszego sensu. Może i udałoby się w PZPN-ie na warunkową licencję, ale to znów jest działanie doraźne. Na razie nie ma co rozpatrywać scenariuszy, czy będzie awans czy nie. Trzeba cieszyć się z udanej jesieni.
źródło: rzeszow.sport.pl