Robert Dadok: Brakowało nam złapania rytmu i serii zwycięskich spotkań
Robert Dadok mimo słabszych wyników Stali Stalowa Wola ma za sobą znakomitą rundę. „Dadi” strzelił siedem goli i wielokrotnie był wyróżniany za swoją grę. Zapraszamy do lektury długiego i szczerego wywiadu z naszym pomocnikiem.
Przed obecnym sezonem 19/20 ze Stali ubyło kilka ważnych ogniw, a Ty stałeś przed decyzją o podpisaniu nowego kontraktu. Co cie skłoniło do tego, że zdecydowałeś się pozostać w Stalowej Woli?
– Bardzo dobrze czułem się w klubie i to w głównej mierze zdecydowało, że zostałem w Stali na dłużej. Poprzedni sezon był dla mnie bardzo nierówny. Pierwszą część miałem dobrą, a później przytrafiła się kontuzja. Powróciłem do gry po zmianie trenera, którym został Paweł Wtorek. Początek u nowego szkoleniowca też był dla mnie nie za dobry. Inne, cięższe treningi – nie czułem się zbyt dobrze, ale to zaprocentowało i końcówkę sezonu mogłem zapisać na plus. Po przygotowaniach zimowych też miałem problemy z pierwszym składem, przytrafiła się kontuzja barku i cały czas „wyskakiwałem z obiegu” na kilkanaście dni. Gdy już uporałem się z kłopotami, zapałem równą formę na czym bardzo mi zależało. Tę moją przyzwoitą grę w średnim dla mnie sezonie dostrzegły inne kluby, które złożyły oferty. Szalę przechylił trener Wtorek, po rozmowach z którym zobaczyłem, jak bardzo mu na mnie zależy. Przystałem na warunki i pozostałem w Stali.
Czerwiec był bardzo intensywnym czasem w twoim życiu, gdyż jak wiemy zmieniłeś stan cywilny biorąc ślub. Często sportowcy po zawarciu związku małżeńskiego znacznie obniżają swoją formę.
– Nie, nie obawiałem się tego (śmiech). Z Kasią znamy się już bardzo długo i oboje wiedzieliśmy, że to nam i mi tylko pomoże. Jak widać z obrączką nie gra się ciężej, a wręcz przeciwnie – znacznie lepiej.
Znając naszą sytuacje kadrową i mając świadomość o ubytkach podstawowych zawodników jak sobie wyobrażałeś zbliżający się nowy sezon?
– Wiedziałem, że ten trzon drużyny odchodzi i że trzeba będzie ich zastąpić. Zdawałem sobie sprawę, że też będzie trzeba wziąć na siebie więcej. Taka sytuacja dodała mi więcej pewności siebie. Trener widział we mnie jednego z liderów, którzy „pociągną” zespół. Optymizmem napawały transfery, więc nie bałem się, że będzie to gorzej wyglądało.
Jednak realia okazały się inne. Nie było chwili zwątpienia?
– Nie. Ja się dobrze czułem na boisku, ale nie było liczb i wygranych spotkań. Dlatego bardziej się mobilizowałem, aby dać od siebie jeszcze więcej, coś zmienić, aby poprawić grę drużyny i też swoje statystyki, bo to jest też dla mnie ważne.
Po porażce z Błękitnymi Stargard z funkcji trenera zrezygnował Paweł Wtorek. W kolejnym spotkaniu wprawdzie wygraliśmy w Elblągu z Olimpią jednak następne mecze znów nam nie wyszły.
– Cały czas podchodziłem do tego pozytywnie. Wierzyłem, że ta drużyna jest dobra piłkarsko. Brakowało nam złapania rytmu i serii zwycięskich spotkań. Niestety to nam się nie udawało. Było ciężko. Cała ta runda była dla nas ciężka. Cieszę się, że końcówka była udana, co dało nam sygnał, że idzie to do przodu i widać postępy.
Nadszedł wreszcie ten „nasz” tydzień, w którym pokazaliśmy, że jednak można. Zwycięstwa w Legionowie, Policach i w Krakowie z Garbarnią znacznie podniosły morale.
– Tamten tydzień dał nam wiele pozytywów. Może gra nie była idealna, choć w Krakowie zagraliśmy super zawody, ale te zwycięstwa dodały nam skrzydeł.
Kolejne spotkania to dalekie wyjazdy – Wronki, Polkowice i Toruń. Mecz z rezerwami Lecha zapewne miło wspominasz , gdyż strzeliłeś pierwsze w tej rundzie bramki, ale już spotkanie z Górnikiem sprowadziło nas ponownie na ziemię.
– We Wronkach z Lechem II też zagraliśmy super mecz. Popełniliśmy jednak kilka błędów i to spowodowało, że wywieźliśmy stamtąd zaledwie 1 punkt. Polkowice… Wiedzieliśmy, że ta drużyna potrafi grać w piłkę nożną, ale nie spodziewaliśmy się, że będą aż tak od nas lepsi. To zabolało, bo w tym meczu nie mieliśmy żadnych argumentów.
Po wielu meczach wyjazdowych wróciliśmy „do siebie”, na Izo Arenę. Przyjechał do nas Widzew. Odżyły wspomnienia z poprzedniego sezonu?
– Oczywiście. Widzew kojarzy mi się bardzo pozytywnie. Wspominając poprzedni sezon, w którym mieli może ciut słabszy skład niż obecnie, ale ten balonik wokół nich, aby awansować był tak samo napompowany. My wtedy dwukrotnie byliśmy od nich lepsi. Wygraliśmy „u siebie” 3:0 i w Łodzi po bardzo dobrym spotkaniu, przeważając, bezbramkowo zremisowaliśmy. Tym razem mecz był wyrównany. Postawiliśmy się mocno, jednak nasz błąd w końcówce sprawił, że przegraliśmy ten pojedynek.
W końcówce tej wydłużonej rundy przyszło nam rywalizować z drużynami, z którymi sąsiadowaliśmy w tabeli. Musieliśmy te mecze wygrać i to zrobiliśmy. Ciężka sytuacja, presja wyzwoliły w nas dodatkowe siły?
– Ciężko to wytłumaczyć. Według mnie wykonaliśmy robotę, którą mieliśmy wykonać. Taki był cel, aby zrobić wszystko, by wydostać się ze strefy spadkowej. Nie udało się nam to, ale jesteśmy blisko i nie tracimy zbyt wielu punktów, aby na wiosnę szybko ten cel osiągnąć. To napawa optymizmem.
Czy to, że graliśmy praktycznie same mecze wyjazdowe przejeżdżając blisko 12 tysięcy kilometrów miało wpływ na nasze wyniki, a tym samym na pozycję w tabeli?
– Jakiś wpływ miało, ale nie możemy się tym bronić. Fakt, inne drużyny grały co drugi tydzień na swoim boisku, przy swoich kibicach. Większość naszych nowych zawodników nie zna dobrze murawy w Boguchwale. Nie trenujemy tam, a o warunkach dowiadywaliśmy się przyjeżdżając na mecz. Mam nadzieję, że to już poza nami i że rundę wiosenną zagramy na swoim stadionie, na Hutniczej 15.
Wzrósł poziom II ligi?
– W tym sezonie jest jeszcze więcej drużyn wokół których zbudowana jest większa otoczka medialna. Jest więcej silnych ekip, z którym fajnie się gra.
Strzeliłeś w tym sezonie już 7 bramek. Która z nich była dla ciebie najładniejsza?
– Ta strzelona z dystansu w Wejherowie. Dalsza odległość, przyjęcie w powietrzu i ładny strzał. Była tez przewrotka w meczu z Lechem II, ale już kiedyś taką bramkę strzeliłem. Dla mnie to taki impuls. Potrafię w taki właśnie sposób uderzyć. Może to ładnie wygląda, ale dla mnie jest to normalne. W młodości razem z kolegami na podwórku często właśnie w taki sposób próbowaliśmy uderzać i tego się nauczyłem.
Podsumowując – ta runda nie była dla nas udana, ale odbiliśmy to sobie w Totolotek Pucharze Polski. Po meczu 1/8 finału z Lechem Poznań jednak pozostał niedosyt?
– Jest niedosyt. Na pewno Lech jest piłkarsko lepszą od nas drużyną, ale akurat w tym dniu i w tym spotkaniu był zespołem do ogrania. Mogliśmy to wygrać, a przynajmniej strzelić bramkę.
Miałem takie wrażenie obserwując mecz ,że gdyby wpadła jedna bramka, to strzelilibyśmy i następne.
– Do końca walczyliśmy o tą bramkę. Straciliśmy na początku jedną, ale nie załamaliśmy się tylko walczyliśmy. Tracimy drugą i nadal dążymy do strzelania bramki. Graliśmy wysoko, prowadziliśmy grę i widać było, że ten styl nam pasuje.
Stal w tym sezonie nie zalicza się do topowych zespołów ligi, jednak zostałeś dostrzeżony i sześciokrotnie zostałeś wybrany do „jedenastki kolejki” na portalu pilkanozna.pl, a po zakończeniu do „jedenastki rundy” serwisu 2×45.info. Chwilo trwaj…
– To jest bardzo fajne, że jak zagrasz dobry mecz, to inni to widzą. To miłe, gdy ktoś to docenił. Wiadomo, że w tej lidze jest wielu dobrych zawodników i jeżeli po dobrym meczu zostaje wyróżniony jest to dla mnie podwójnie miłe.
Kto awansuje do Fortuna I ligi?
– Kilka zespołów z czołówki gra niezłą piłkę, ale myślę, że w tym sezonie Widzew z liderem Marcinem Robakiem pewnie ten awans zrobi. Kto drugi? Najbliżej mają chyba GKS Katowice i Górnik Łęczna. Nie zapominajmy, że awans może wywalczyć też drużyna zajmująca 6 miejsce więc… Czemu mielibyśmy się nie zakręcić około miejsca barażowego? Wszystko jest jeszcze otwarte.
Przy wyrównanej lidze, wygrywając 2-3 mecze można diametralnie zmienić swoje cele i zagrać o coś więcej niż tylko utrzymanie.
– Patrzę na to pozytywnie. Pierwszy cel to wydostać się z tej zagrożonej spadkiem strefy. Jeżeli nam się to uda, a różnice punktowe nie są bardzo duże, to czemu nie powalczyć o coś więcej? Jeżeli wszystko ułoży się po naszej myśli i uda nam się zbliżyć do „szóstki”, to oczywiste, że o nią powalczymy.
Trener Szymon Szydełko jest tego gwarantem?
– Oczywiście. Za nowego trenera pracujemy inaczej. Nie wszyscy od razu załapali o co chodzi w tym całym projekcie, ale końcówka pokazała, że jest już dobrze. Cieszy też, że ci zawodnicy, którym nie szło czy też grali mniej pokazali się z bardzo dobrej strony. Cieszy również, że formę odzyskał Michał Fidziukiewicz, bo jest to zawodnik z dużym potencjałem.
Zanim jednak dotrzemy do serii spotkań u siebie czeka nas trudny początek. Cztery mecze w wymagającymi rywalami.
– Start jest bardzo ważny. Po to też jest ten okres zimowy, aby się do tego odpowiednio przygotować. Większość drużyn miała już wolne, ale my jeszcze pracowaliśmy, aby zrobić sobie wszystkie testy wydolnościowe i szybkościowe po to, aby zindywidualizować wszystko pod koniec grudnia i wrócić do treningów na wysokich obrotach. Mamy sporo czasu i sporo zaplanowanych sparingów, aby się do tego pierwszego meczu odpowiednio przygotować.
Wracacie do treningów 13 stycznia. Możemy uspokoić wszystkich kibiców, że ty również wtedy pojawisz się w Stalowej Woli?
– Nie lubię składać takich obietnic. Wiadomo, jak to jest w piłce nożnej. Trafi się super oferta i co wtedy? Na ten moment zostaję w Stalowej Woli. Wiem, że obserwują mnie inne kluby, ale powtórzę to powtórnie, że żadne rozmowy się nie toczą i na tę chwile jestem w Stali.
Czyli jest szansa, że będziemy cieszyć się z twoich bramek na nowym stadionie?
– Po pierwsze, będę musiał coś strzelić (śmiech). Bardzo bym chciał, aby te mecze już odbywały się na nowym stadionie przy pełnych trybunach. My też wszyscy czekamy na tę chwilę. Czekamy też na naszych kibiców, którzy też pewnie stęsknili się za swoim stadionem, za Hutniczą 15, o której już wiele słyszałem jaka tu jest atmosfera. Jestem tu już półtora roku, a nie miałem jeszcze okazji tego doświadczyć. Wszyscy już tęsknimy za stadionem.
Wiosna będzie nasza?
– Bardzo w to wierzę, że tak będzie.
Rozmawiał: KN