Damian Łanucha i Mateusz Kantor o derbach.
– Nie oszukujmy się, z tego punktu nie jesteśmy zadowoleni. Jesteśmy wręcz załamani, bo chcieliśmy wygrać. Dla nas, dla kibiców – mówił po meczu z Siarką Tarnobrzeg Damian Łanucha, piłkarz Stali.
– Idealnie się zaczyna druga połowa, strzelamy bramkę, później nie wiem co się dzieje. Mieliśmy chwilami problem z wymienieniem piłki. Nie wiem co siedzi w naszych głowach, że jak prowadzimy, to się cofamy i myślimy, że dowieziemy. Tak naprawdę chwilami to wyglądało, jakbyśmy czekali na bramkę. W takim meczu jak z Siarką trzeba pokazać charakter. Mieliśmy 1:0, powinniśmy dobić na 2:0 i teraz świętować. A tak to, nie oszukujmy się, z tego punktu nie jesteśmy zadowoleni. Jesteśmy wręcz załamani, bo chcieliśmy wygrać. Dla nas, dla kibiców – mówił po ostatnim gwizdku sędziego Damian Łanucha.
Zielono-czarni do tego meczu przystąpili kilka dni po tym, jak po rzutach karnych wyeliminowali z rozgrywek Pucharu Polski Piasta Gliwice.
– Na pewno 120 minut w nogach zostało, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. My jesteśmy po to, żeby wyjść i przez 90 minut dawać z siebie wszystko. Chwilami wiadomo, może tej świeżości zabrakło, ale nie ma się czym tłumaczyć – zaznaczył pomocnik Stalówki.
Sama niedzielna potyczka nie była porywającym widowiskiem.
– Moim zdaniem mecze derbowe szczególnie z Siarka są przede wszystkim takie, że są brzydkie. Jestem tu już prawie czwarty rok i chyba nie było ładnego spotkania. Chyba tylko ten, co wygraliśmy 2:1 w Tarnobrzegu, to był przyzwoity mecz. Tak to każdy mecz z Siarką jest brzydki, ten teraz też. Szkoda, że nie dowieźliśmy 1:0 – żałował piłkarz.
Do spotkania z Siarką Stal przystąpiła osłabiona brakiem choćby Radosława Mikołajczaka.
– Mamy kadrę jaką mamy. Ktoś wypada, ktoś wchodzi. Kto wychodzi na boisko ma zapieprzać i dawać z siebie wszystko – podkreślił Łanucha.
Zielono-czarni gola stracili w 81. minucie, kiedy to piłkę w bramce Tomasza Wietechy umieścił Marcin Stefanik.
– To nie jest pierwsza bramka, którą tracimy po stałym fragmencie. Nasza, jak i trenera rola w tym, żeby ten fragment poprawić – podsumował Damian Łanucha.
– Może nie było dużo ostrej gry, to jednak sędzia kilka kartek pokazał. Mało było fajnych, ładnych akcji. Takich co by się podobały kibicom. Bardziej była to szarpanina. W pierwszej połowie przypominało to trochę jak grę w dwa ognie. Piłka latała w obie strony – powiedział obrońca Stali Mateusz Kantor.
Wynik niedzielnej konfrontacji nie powinien krzywdzić żadnej z drużyn. – Z przebiegu meczu to sprawiedliwy wynik. Obie drużyny nie miały wielu sytuacji. Objęliśmy prowadzenie i naszym, można powiedzieć, zasranym obowiązkiem było utrzymać wynik do końca. Nie udało się. Trochę zabrakło koncentracji przy stałym fragmencie gry. Straciliśmy bramkę i punkty – dodał.
Zielono-czarni zwycięstwo w prestiżowym pojedynku stracili właściwie na własne życzenie. Po zdobyciu bramki zamiast mocniej zaatakować, przycisnąć rywala i go dobić, to oddali pole gry drużynie z Tarnobrzega. Stalówka zaczęła się głównie bronić i liczyła na kontry. Taka taktyka się nie sprawdziła. Niestety dla fanów drużyny ze Stalowej Woli taka sytuacja to nie nowość i powtarza się od dłuższego czasu.
– To nie jest pierwszy taki mecz. W poprzednim sezonie było to naszą zmorą. Wiele razy byliśmy lepszą drużyną, strzeliliśmy bramkę i oddawaliśmy inicjatywę. Z Siarką było podobnie i skończyło się remisem. Może brakuje nam większego doświadczenia. Na pewno głośno nie mówimy, że bronimy wyniku. Być może w każdym z nas jest coś takiego, że zamiast dobić rywala to się bronimy. Mówi się, że jak masz frajera, to go dobij. Nie mówię oczywiście o Siarce. Jak jest szansa to trzeba strzelić drugą bramkę. Nie wiem na co czekamy, chyba na to, że nam bramkę strzelą. Z Siarką było tak samo. W pierwszej połowie nic nie robiliśmy i czekaliśmy, zamiast wyjść odważniej i grać twardo, nie zostawiać miejsca rywalom. Zdajemy sobie sprawę z naszych słabości, z tego gdzie coś kuleje. Tylko nie potrafimy nic z tym zrobić. Albo może za dużo gadamy, a mało robimy? – zakończył Mateusz Kantor.
sportowefakty.pl