Bartosz Sobotka: W tym zespole jest wielki potencjał

Po zakończonej piłkarskiej jesieni rozmawiamy z Bartoszem Sobotką. Zapraszamy do zapoznania się z wypowiedziami kapitana naszej „Stalówki”. – To na pewno nie jest to miejsce, na które zasługujemy – mówi Bartosz o sytuacji zielono-czarnych w tabeli II ligi.

Odetchnęliście głęboko po dwóch ostatnich zwycięstwach ligowych? Bardzo brakowało nam wygranych, a te dwie ostatnie chyba podniosły nam i morale, i przede wszystkim wprawiły w lepszy nastrój przed końcem roku?

Bartosz Sobotka: – Na pewno te ostatnie mecze pokazały, że ten potencjał jednak mamy i jako zespół możemy wygrywać z każdym. Morale też poszły do góry. Brakowało nam punktów jak tlenu – trzeba to śmiało powiedzieć. Całe szczęście, że w meczach ze Zniczem Pruszków i Gryfem Wejherowo sześć punktów zostało zdobyte i przywiezione do Stalowej Woli.

15. miejsce, 22 punkty. Przed rozpoczęciem sezonu spodziewałeś się chyba, że to będzie trochę inaczej wyglądało.

– Powiem szczerze, że nie zdawałem sobie sprawy, że w grudniu możemy być w takim miejscu w jakim obecnie jesteśmy. Tak się jednak stało, jak się stało. Mieliśmy bardzo słaby początek rundy. Mniej więcej do połowy rundy nie mieliśmy kontaktu z dołem tabeli. To była słaba runda. 22 punkty – mamy dwa „oczka” do wyjścia ze strefy spadkowej, ale dla tej drużyny to na pewno nie jest to miejsce, na które zasługujemy.

Początek sezonu – cztery porażki i jeden remis. To miało dość mocny, fundamentalny wpływ na to, jak prezentowaliście się w trakcie tego sezonu? Długo siedziało to w głowie?

– Oczywiście. Wychodzę z takiego założenia, że początek, pierwszy mecz w nowym sezonie jest bardzo ważny, bo jak się wygrywa, to maszyna rusza i się napędza. Tym bardziej, że były to derby z Resovią Rzeszów. Bardzo chcieliśmy odnieść zwycięstwo, a skończyło się tak, jak się skończyło. Później ta nasza machina, która miała być napędzona, delikatnie stanęła w miejscu i nie potrafiliśmy odnieść zwycięstwa – tym bardziej, że graliśmy “u siebie” z drużynami z dolnych rejonów tabeli. Był bardzo mocny kryzys. Całe szczęście, że po tych wszystkich przejściach mamy na swoim koncie te 22 punkty. Przy tylu wyjazdach to jest coś.

Trochę już grasz w Stali Stalowa Wola. To twoja najtrudniejsza runda w naszym klubie?

– Powiem szczerze, że tak. Dużo czynników się na to złożyło. Były takie spotkania, w którym powinniśmy zdecydowanie pokonać rywala, a te mecze przegrywaliśmy przez własną głupotę, błędy indywidualne. Mogło być inaczej, ale mleko się wylało. To pół roku było bardzo trudne.

To my byliśmy jesienią słabsi, czy rywale aż tak mocni, poczynili takie postępy?

– Tu nie chodzi o to, czy byliśmy słabsi, tylko o brak założeń taktycznych. W tym kontekście bym szukał – błędy indywidualne decydowały o tym, że przegrywamy mecz wygrany – taki, gdzie z perspektywy przebiegu spotkania byliśmy drużyną lepszą, ale ponieśliśmy porażkę przez własne błędy. Czy byliśmy jesienią drużyną słabszą? Patrząc przez pryzmat tabeli można powiedzieć, że jesteśmy słabą drużyną, bo jesteśmy na miejscu spadkowym, ale uważam, że w tym zespole jest wielki potencjał, żeby być kilka miejsc wyżej.

Mówiłeś trochę o taktyce. Praca z trenerem Szymonem Szydełko daje nadzieję, że będzie lepiej? Za tego szkoleniowca zaczęliście grać inaczej, zmieniliście ustawienie na boisku, schematy gry. Wygląda to trochę inaczej niż wcześniej.

– Na pewno tak. Już kiedyś miałem styczność z takim ustawieniem, jakie trener Szydełko preferuje u nas. Jest ono ciężkie. Trzeba czasu, żeby wszystko się wdrożyło. Jest to jednak tak naprawdę bardzo ofensywne ustawienie. W tych meczach, które przed nami u siebie ono na pewno zaprocentuje. Wszyscy mówią, że zmiana na trenera Szydełko była pozytywna. Mam nadzieję, że będzie ona owocna. Podpisuję się pod tym. Myślę, że brakuje tylko czasu, żeby dograć wszystko tak, jak ma być. Te trzy najbliższe miesiące przygotowań temu poświęcimy.

Szymon Szydełko – jaki to jest trener. Jak go można określić?

– Na pewno jest to trener nowoczesny, stosujący nowoczesne metody szkolenia. To młody szkoleniowiec i myślę, że w niedalekiej przyszłości jego miejsce będzie wyżej niż II liga. Tego trenerowi Szydełce życzę. Pana trenera charakteryzuje to, że – moim zdaniem – ma bardzo fajny warsztat. Ćwiczenia się zmieniają, charakter pracy jest bardzo fajny, dynamiczny. 

A dla ciebie jaka to była runda? Dwie bramki strzelone z rzutów wolnych – na pewno miłe wspomnienia. Jakbyś ocenił swoją formę i dyspozycję?

– Na pewno też mam rezerwy swoich możliwości. Moje statystyki mogą być lepsze i mam nadzieję, że tak będzie wiosną. Nie ukrywam, że miałem wahania formy na początku rundy. Od momentu przyjścia trenera Szydełki forma się bardziej wyrównała, co przekładało się na asysty, bramki. Początek był ciężki, ale później z upływem czasu było już lepiej, forma się ustabilizowała.

Mówi się, że to, co wypracuje się zimą, to tak się gra później przez cały rok. Zimowe przygotowania to najważniejszy moment przed wami?

– Zgodzę się z tym, że ten fundament, który zrobi się w zimę, to jest to cały rok. Poprzedniej zimy, za trenera Pawła Wtorka, było bardzo ciężko. Mam nadzieję, że teraz za trenera Szydełki będzie podobnie i okres przygotowawczy będzie ciężki, żeby wiosną było z czego szarpać. Tym bardziej, że prawdopodobnie wrócimy na swój nowy stadion i będzie trzeba pokazać kibicom jakość i przede wszystkim zaangażowanie. Ludzie będą od nas tego wymagać. Trzeba się dobrze przygotować. 

Czułeś niedosyt po meczu Totolotek Pucharu Polski z Lechem Poznań?

– Tak i to spory. Dostałem sporo telefonów po tym meczu. Ludzie nie dowierzali, że tak można zdominować drużynę z ekstraklasy. Mogło się to skończyć naszym wysokim zwycięstwem. To na pewno była mega przygoda. Dla jednych to może być jeden z wielu meczów, a dla niektórych to może być jedno spotkanie w życiu. Na pewno to była świetna przygoda, tym bardziej rywalizacja z takim zespołem, ale jest mega niedosyt.

Dwa wygrane ligowe spotkania, dobre – chociaż przegrane – spotkanie z Lechem Poznań. Trochę jednak żałowałeś, że runda kończy się w momencie, w którym wy chyba złapaliście wiatr w żagle?

– Można tak powiedzieć, że szkoda, że to wszystko się tak kończy. Chociaż kończy tak naprawdę „happyendem”, bo te dwa wygrane mecze nam dały dużo tlenu. Z perspektywy ostatniego półrocza stwierdzam, że może dobrze, że udajemy się na urlopy. Odpoczniemy wszyscy i wrócimy naładowali na okres przygotowawczy. Myślę, że w dobrym momencie wszystko się zakończyło, z dobrym impulsem na dalszą pracę. 

Z pozytywnymi nadziejami czekamy na piłkarską wiosnę?

– Obyśmy jak najszybciej wrócili na swój stadion, bo każdy sobie tego życzy. Ten obiekt, jako taki dwunasty zawodnik, by nas napędzał w każdym spotkaniu u siebie. Życzyłbym sobie, żebyśmy wygrywali jak najczęściej, wyszli ze strefy spadkowej. I przede wszystkim dużo zdrowia dla wszystkich, a wtedy wszystko będzie dobrze.

Dla ciebie byłoby to wielkie wyróżnienie wyprowadzić zespół na otwarcie nowego stadionu?

– Oczywiście. Jako kapitan jestem bardzo szczęśliwy i ciężar wszystkiego spływa na mnie. Mam nadzieję, że w pierwszym meczu na nowym stadionie drużyna będzie przeze mnie kierowana i oby udało się odnieść zwycięstwo. 

Rozmawiał Artur Długosz

Strategiczny Partner Finansowy

Miasto Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola P.S.A. na podstawie umowy nr PKS-‪524.18.2024‬.RR zawartej z Gminą Stalowa Wola realizuje zadanie publiczne z zakresu sportu pod tytułem " Organizacja lub udział w zgrupowaniach sportowych przygotowujących do rozgrywek ligowych, organizacja i udział w zawodach lub rozgrywkach sportowych - sport seniorów"

Sponsorzy

Partnerzy medialni